Poranna jazda
Czwartek, 7 czerwca 2012
· Komentarze(2)
Kategoria wyjazd/wycieczka, moje testy
Dawno nie praktykowana tradycja rozpoczynania dnia świętego wczesnym rankiem na rowerze ;) Dziś samotnie gdyż nie będąc pewny swojej słabej silnej woli względem wczesnego wstawania, nikogo nie nagabywałem.
Impulsem były nowe opony, które dostałem do testu -Kenda Kommando. Fajnie wyglądające, uniwersalne opony. Trochę ciężkie ale ja też bym mógł być lżejszy (przełykam właśnie czekoladę z orzechami ;)
Telefon troszeczkę się nie mógł dogadać z gps'ami więc ślad jest z urwanym początkiem.
Test opon postanowiłem rozpocząć dawno nie trenowanym podjazdem na Kazurkę. Takim krótszym, stromym ale równym. Opony na milimetr się nie poślizgnęły. Ja balansując niebezpiecznie na czubku siodła mieliłem pedałami i się udało. Szkoda że nie mam pulsometru bo pewnie wypipczał by mi HR max'a :D
W lesie fajnie. Na głównych alejach sporo biegaczy i biegaczek :)
Jadąc singlem po obrzeży lasy wypłoszyłem w jednym miejscu lisa. Rudego - nie Tomasza :) Samemu jednak troszeczkę się nudno jeździ więc odpaliłem sobie mp3'ciego i od razu lepiej.
Na koniec znowu zaliczyłem wjazd na Kazurkę - dygot jakby mniejszy - i do domu na śniadanie ...
Impulsem były nowe opony, które dostałem do testu -Kenda Kommando. Fajnie wyglądające, uniwersalne opony. Trochę ciężkie ale ja też bym mógł być lżejszy (przełykam właśnie czekoladę z orzechami ;)
Telefon troszeczkę się nie mógł dogadać z gps'ami więc ślad jest z urwanym początkiem.
Test opon postanowiłem rozpocząć dawno nie trenowanym podjazdem na Kazurkę. Takim krótszym, stromym ale równym. Opony na milimetr się nie poślizgnęły. Ja balansując niebezpiecznie na czubku siodła mieliłem pedałami i się udało. Szkoda że nie mam pulsometru bo pewnie wypipczał by mi HR max'a :D
W lesie fajnie. Na głównych alejach sporo biegaczy i biegaczek :)
Jadąc singlem po obrzeży lasy wypłoszyłem w jednym miejscu lisa. Rudego - nie Tomasza :) Samemu jednak troszeczkę się nudno jeździ więc odpaliłem sobie mp3'ciego i od razu lepiej.
Na koniec znowu zaliczyłem wjazd na Kazurkę - dygot jakby mniejszy - i do domu na śniadanie ...