Rano widok za oknem jakby chciał przeprosić za wczorajsze popołudnie ;) Sama jazda już mniej przyjemna, bo pod wiatr. Umęczyłem się jak rzadko ;) Powrót natomiast to bajka. Wiatr pchał miejscami. Słońce. W większości trasy sucho - ogólnie fajnie ze wskazaniem że idzie ku lepszemu ;)
A myślałem że wpisów po śniegu już w tym roku nie będzie :/ Z rana słoneczko, sucho i mimo -6 na termometrze - ciepło. Na mostu zbudowanym w czynie społecznym, na szronie zaliczyłem pierwszą tej zimy zrzutkę. Na szczęście wylądowałem na brzegu a w wodzie ;) A w ciągu dnia lipa. Kolega Rafał który po czasie niejeżdżenia dotarł rano na kolarce uśmiechnięty i zadowolony - po południu patrzył za okno i bezgłośnie (z czasem dźwięcznie ;) mełł kalumnie ;) Ja natomiast w drodze powrotnej zaliczyłem zrzutkę na ślizgim i mokrym zakręcie - drugą tej zimy i tegoż dnia :D W Airbiku jest fajna przecena na szosę - 29%
Po piątkowym upale ;) myślałem już o odstawieniu zimowych butów do szafy. Ale poranna biel za oknem mię odwiodła i już jadąc się z tego cieszyłem. Do pracy pod wiatr było i rześko dość. Natomiast powrót z wiatrem w plecy - extra. Szkoda tylko że przerzutka znowu stanęła i nie mogłem rozwinąć skrzydeł :/
Wpis z kategorii zaległych. Rano było jeszcze chłodno ale powrót przy 10 to już czad. Aczkolwiek w tej konfiguracji odzieżowej było mi jakoś ciepło ;) Na DDR i chodnikach już bez lodu. Na Polach Mokotowskich majestatycznie brodziłem rozległymi kałużami. Dobrze że przejrzystymi więc można nawigować ;) Powrót przez Airbike na KEN'ie gdzie nie byłem z miesiąc ;/ Oczywiście kolega T. zarzucił mi kilka interesujących rzeczy ale kryzys finansowy nie odpuszcza - och doloż moja doloż :( A dziś - znaczy w niedziele wydałem 1h na pielęgnację Specjałówki - biegi zaczęły znowu działać ;)
Zasadniczo od dość dawna już nie przekreślam żadnego dnia, w kontekście pogody, jako nienadającego się do jazdy na rowerze. Ale dzisiejszy poranek był zdecydowanie jednym z najmniej przyjemnych ;) Wyjeżdżałem z Ursynowa przez nowy mostek a potem świeżą jeszcze ścieżką do Rolnej. Na podjeździe pofałdowany lód. Koło tylne ślizgało się bez oporu ;) A jak stanąłem to rower kompletnie nie chciał się wywiązać z roli dodatkowego puntu podporu. Że się nie rozjechałem jak żaba to cud mniemany :D Powrót zdecydowanie fajniejszy. Widno i bez deszczu. Przejeżdżając przez Pola Mokotowskie przypomniałem sobie szczęśliwe dzieciństwo, kiedy jedną z fajniejszych zabaw było łażenie lub jeżdżenie na Reksiu po ogromnych kałużach ...
Od rana po wodzie albo po wodzie na lodzie. Tylne koło nosiło na boki tak że bałem się że - kurde, flak. Ale szczęśliwie - nie ;) Powrót szarówką - że tak staropolską wschodnią zarzucę. Jak nie dopada to już chyba ostanie wpisy "po śniegu" będą ... Fajny film na fejsie mi się ukazał :
Rano termometr wykazywał mróz. Natomiast Specjałówka wykazała focha w postaci flaka na przedzie. Podejrzewałem wszystko co najgorsze ale z opony wyjąłem zupełnie organiczny kolec jakiegoś wrogo nastawionego do cyklistów - krzewu. Zmiana w zaciszu własnej piwnicy przeszła szybko i bezboleśnie, więc spiesznie ruszyłem na lód. Lodem, to już niespiesznie, więc uniknąłem zrzutki czy nawet nerwowego uślizgu. Powrót w świetle dnia, szybki. Wiatr pod wieżą duł, ale w kierunku nie wbrew a nawet spolegliwym. Na końcowym kawałku w Dolince minąłem się z policją patrolującą w T4 teren. Szczęśliwie udało mi się wskoczyć na ich szeroki ślad w śniegu i sprawnie mogłem ominąć lodowe pola ;)
I wygląda że wszystko spłynie - rano po wodzie i lodzie ;) Ostrożniutko i powoli dojechałem bez strat. Powrót w świetle dnia lekko pod wiatr. Miejscami nawierzchnie fajnie obeschły w ciągu dnia. Patrzę na tendencję pogodową i wygląda że tak będzie przez najbliższe kilka dni - czyżby po zimie ??
Rano znowu w goglach. Sypał lekki śnieg ale myślę że w okularach było by gorzej. Większość trasy po odgarniętych ścieżkach i chodzikach - fajnie. Na ulicach raczej sucho. Powrót gorszy bo na mokro. Bez grama błotnika poczułem zimne liźnięcie do tyłku ;) Marznąca mżawka była bliska pokonania gogli. Nie zaparowały tylko lód osiadał na szybce zewnętrznej. Ale mogłem wytrzeć i ciąć dalej - fajnie ;)
No dziś to się z rana ujechałem. Wyjazd z Ursynowa w zimie to porażka. DDR zawalony śniegiem. Na wale nad smródką nie do końca udeptane więc rowerem wozi jak judaistę po pustym sklepie. Najfajniejsze odcinki to te gdzie można było po świeżym śniegu ciąć. Ciężko ale równo. Z to powrót fajny. Większa część chodników i ścieżek odgarnięta. Najfajniej jak nie do gołego asfaltu czy bruku, bo wtedy Kendy agresywnie trzymają i można pruć ;) PS. Dziś odebrałem z Merlina książkę - "Biblia Treningu Kolarza Górskiego" Joe Friel'a - pierwsze kartkowania smutno mnie nastroiły. Spać o 21 - bez grama alkoholu - no nie wiem :(
Od kilkunastu już lat jestem poważnie zainfekowany ostrą cyklozą. Jeżdżę codziennie do roboty, okazjonalnie w weekendy. Mam epizody maratońskie (Mazovia MTB, Bikemaraton) i kilka rowerów. Udzielam się na stronach: www.team29er.pl i www.fatbike.com.pl.
Na bieżąco moje aktywności widać tu: https://www.strava.com/athletes/5079042