Jazda po trasie inspirowanej przez Maćka z hpcycling.pl Uwielbiam świętokrzyskie! Mam blisko i są góry, po których raczej daję radę jeździć. Tym razem gravelem po szosie, ale z dwoma trajlonistami. Jakbym się dał, to by mnie zajechali (prawie im się udało). Zmontowałem nagranie z filmików nagranych telefonem. Oglądanie świetnie działa na podniesienie dobrostanu ;)
Postanowiliśmy z kolegą Jackiem przetestować początek trasy ultra-maratonu rowerowego Mazowiecki Gravel 2022. Obaj zaliczyliśmy tą imprezę. Ja ukończyłem z mocnym postanowieniem - nigdy więcej! Ale w tym roku trasa jest zupełnie nowa. Start i meta jest w Radomiu, a jedziemy aż do Płocka. Gdzie nigdy nie byłem, więc się zapisałem ;) Pierwsze 120 km jest trudniejsze w porównaniu z trasą z 2021. Może jeszcze mi się uda przetestować pozostałem kawałki nowej trasy, ale pewności nie mam.
Bezchmurnie, 2°C, Odczuwalna temperatura 2°C, Wilgotność 58%, Wiatr 0m/s z WPłdW - Klimat.app
Oryginalny plan Jacka opierał się na w wycieczce zorganizowanej przez Gravel.Love w 2019. Ja tylko zdecydowanie zaprotestowałem przeciw sumarycznemu dystansowi 140 km. Więc plan uległ wzbogaceniu o przejazd metrem na Młociny na start. I oczywiście powrót :) A na trasie było wszystko. Piach, korzenie, single i błoto. Jednak wszystko udało się pokonać na kołach i gravelowych oponach.
Odcinek z przyjemnie odliściowany ;)
Pierwszy postój - kanapka - świeży chleb, masło orzechowe i powidła wiśniowe. Tylko do picia zamiast kawy - woda z bidonu w temperaturze otoczenia. I to było również miejsce w którym wydarzył się opad śniegu. W ilości kwantyfikowalnej ;)
Opady śniegu, 1°C, Odczuwalna temperatura -1°C, Wilgotność 89%, Wiatr 3m/s z PłnPłnW - Klimat.app
Wojtek z uwagi na nieletnie bardzo dzieci, ma czas na rower dość ograniczony. I reglamentowany ;) Znam sytuację z własnego bogatego doświadczenia. Wyjście w sobotę na rower z rana po ciemku to dość heroiczne z mojej strony, ale przecież koledze nie odmówię ;) Na całej trasie pustki. Nawet na drodze na Gassy żywego ducha.
Prysznice, 2°C, Odczuwalna temperatura -2°C, Wilgotność 93%, Wiatr 5m/s z ZPłnZ - Klimat.app
Ostatnia urlopowa, kaszubska jazda. Zaczynamy z Adamem jego trening. Ale po rozgrzewce, się urywam w Karwieńskich Błotach na szuter i trasę R-10. W Dękach skręcam w kierunku na Jezioro Żarnowieckie. A potem klasycznie: pojazd do Sobieńczyc, Krokowa, Karwia i do domu. Średnie zachmurzenie, 14°C, Odczuwalna temperatura 14°C, Wilgotność 63%, Wiatr 7m/s z ZPłnZ - Klimat.app
Rodzina wycieczka na/do Hel ;) Startujemy z Władysławowa, gdyż musimy wypożyczyć jeszcze jeden rower. I wspólnie ze znajomymi (łącznie 8 osób) ruszamy DDR na półwysep. Wszystko się ładnie toczyło, tym bardziej że wiatr pchał. Do momentu za Chałupami, gdzie Córka ma zaliczyła zrzutkę. Pozdzierana ręka, stłuczony nadgarstek, a w rowerze odkręcona kaseta. Ale Ninjago to twarda sztuka i dojechała do celu wycieczki. Wszyscy zostali na obiad, a ja pospiesznie wróciłem po auto, żeby Najmłodszego i Twardą Córę, jednakowoż odebrać. W międzyczasie, gdy ja już jechałem wozem, pozostały, większy człon wycieczki ruszył w drogę powrotną. Gdy już wszyscy siedzieliśmy w aucie, luną deszcz - idealne wyczucie ;)
Niewielkie zachmurzenie, 19°C, Odczuwalna temperatura 19°C, Wilgotność 67%, Wiatr 8m/s z ZPłdZ - Klimat.app
---
?? 48.83 new kilometers
-- From Wandrer.earth
Przy okazji prezentacji kolekcji 2020 rowerów Orbea w Częstochowie, postanowiłem wykorzystać sytuację i przejechać kawałek Szlaku Rowerowego Orlich Gniazd. Kilka lat temu organizowany był wyścig o nazwie TransJura, w którym startowali biegacze i kolarze. Były dwa dystanse. Na ten krótszy rowerowy dystans udało mi się namówić kolegów.
Cały dystans z Częstochowy do Krakowa (lub wprost przeciwnie) chodzi mi pod kaskiem od tamtej pory ciągle niemal. Ten początkowy kawałek, który sobie zaplanowałem, w wielu miejscach rozpoznałem właśnie z pamiętnej Transjury. Okolice Żarek też okazały się znajome. Ogólnie ten przejechany dziś kawałek jest bardzo przyjemny. Malownicze widoki, dość dobre oznakowanie, szybka jazda. Sporo asfaltu, ale nie brak ścieżek wijących się przez las i ocierających o skałki. Jazda była szybka, bo po porannej akcji z "prawie spóźnieniem" na pociąg, tym razem nie chciałem ryzykować ;)W Myszkowie udaje mi się kupić coś do jedzenia. Muszę tu wrócić.
Może na jakiś rodzinny długi weekend? W pociągu znowu trafiam na rowerzystę ;) Tym razem jest to jeden z uczestników Maratonu Rowerowego Północ-Południe. Cała trasa do Warszawy upłynęła, znowu na pytlowaniu i rowerach i jeździe ;)
Ranek jest śliczny. Wbrew planom, żeby się szybko zebrać i ruszyć, jedzenie i zwijanie obozowiska, idzie mi powoli. Za to odwiedza mnie Pan Lis: W końcu się zbieram i ruszam. Startuję właściwie od podjazdu, więc błyskawicznie robi się ciepło i muszę się przebierać rozbierać. Docieram na Święty Krzyż. Popijam herbatkę, przegryzam daktylowe batony, podziwiam widok pod tytułem "Tam byłem" i ruszam na Łysicę.
Podjazd na Łysicę, jak przejezdny. Zjazd według moich standardów zupełnie nie. Musze miejscami znosić, objuczony tobołkami rower. Następnym razem będę się cofał i zjeżdżał do Świętej Katarzyny asfaltem. Jedyny plus, to możliwość napełnienia bidonów przy kapliczce Św. Franciszka. Podjazd pod Radostową prawie bym zaliczył ;) Potem odpuszczam sobie kolejne ostre podejście, które omijam asfaltowym podjazdem, poznanym kilka lat temu. Na szlak wracam dość łatwo. Potem mijam Diabelski Kamień (post humadoidalny syf jest przygnębiający). W końcu trafiam do punktu widokowego nad lotniskiem w Masłowie. Dalej zaczyna się część szlaku, którego nie znam zupełnie. Ale nawigowanie po śladzie idzie sprawnie. Dodatkowo najgorsze przewyższenia mam za sobą. Robię popas, bo już powoli zaczynam czuć zmęczenie. Leżąc na piknikowym stole na polanie, takim widokiem się cieszę:Docieram do Rezerwatu kamienne Kręgi Kamienne, górującego nad kamieniołomem.
Dalej czeka mnie dość ostry zjazd. Bez sprawnych hamulców, było by znoszenie, albo turlanie ;) Na dole, w Tumlinie, czeka mnie trudna decyzja. Jechać pozostałe 20 km szlaku i zrobić plan, ryzykując spóźnienie na pociąg i jazdę po ciemku ze słabym światłem. Czy też zrobić wycof, poddając wzbierającej żądzy na produkty korporacji McDonalds, tak nieszczęśliwie dostępnych w okolicach dworca kolejowego w Kielcach. Plan B wygrywa. Jednakowoż przygoda nie odpuszcza, bo wytyczona na Wahho trasa wiedzie przez las, drogami, które zawładnęła Matka Natura. Podpunkt B.01 (czyli zdążyć na pociąg) robi się wątpliwie osiągalny. W końcu jednak wyzwalam się. Wracam do cywilizacji, wprzódy wiejskiej, potem podmiejskiej aż w końcu bardzo miejskiej :) Punk B.01 osiągnięty, lecz "z minusem". Pani w kasie nie może mi sprzedać biletu na rower gdyż już wyszły z systemu ... Każe mi się układać z panem Kierownikiem Pociągu. Do odjazdu jest akurat tyle czasu by zrealizować punkt B.02 czyli popas w MC. Najedzony (wysycony organizm, nawet się nie zająknął po tym fastfoodzie) próbuję się dogadać z Kierownikiem, ale w dogadywaniu nigdy mocny czy też skuteczny, nie byłem. Więc czeka na kolejne połączenie i suma summarum w do domu docieram we wczesnej "po północy". Na ten szlak wrócę późną wiosną 2020. Dzień będzie dłuższy, ja mocniejszy, wtedy mi się uda :)
Ślad:
Po 2,5 roku z materiału nagranego smartfonem, udało mi się skleić taki film:
Od kilkunastu już lat jestem poważnie zainfekowany ostrą cyklozą. Jeżdżę codziennie do roboty, okazjonalnie w weekendy. Mam epizody maratońskie (Mazovia MTB, Bikemaraton) i kilka rowerów. Udzielam się na stronach: www.team29er.pl i www.fatbike.com.pl.
Na bieżąco moje aktywności widać tu: https://www.strava.com/athletes/5079042