Zaraziłem pomysłem staru w Mazovii 12h kolegów z pracy. A następnie, razem już, perfidnie wykorzystując korporacyjne mechanizmy godnieśmy się ubrali i wycyganili na opłaty startowe ;)
Pierwsze, zapoznawcze kółko zleciało w euforii. Kolejne trzy z rozpędu. Dalej było słabiej. Żar walił z nieba. Po sześciu obrotach - makaron. W organizm wróciła nadzieja. Nie na długo ... Dzięki Bogu i Pani Kasi w bufecie pojawiło się ciasto a Michał wyciągnął tajną broń - kabanosy. Po takiej kuracji dopingowej, nawet nie daliśmy się wyprzedzić dziewczynie ;) Ostanie kółko zrobiliśmy po ciemku. Kawałki trasy wijące się przez nadwiślańskie chaszcze były jakby fajniejsze w świetle bocialarki ;) Po 12 kółkach uznaliśmy wspólnie że jesteśmy usatysfakcjonowani i po cichu ruszyliśmy do domu ... A Oni jeździ dalej. Zwycięzca, młody chłopak z którym jechałem kawałek kółka w zeszłorocznym 24h, wykręcił 22 kółka w 11:54:17 - szacun. Tak w szczegółach wyglądała pętla 12 razy ;)
Rano straszyła mnie wielka czarna chmura a nawet pojedyncze krople deszczu. Ale się rozminęliśmy ;) Ślady opadu minąłem po drodze - bardzo przyjemna sprawa. Przy Żwirkach zaczynają pachnieć lipy znaczy że wakacje tuż tuż ... W obie strony ścieżką przy torach zarośniętą cokolwiek. Chaszcze chłoszczą po pęcinach ale nic to - fajna jest ;)
Od kilkunastu już lat jestem poważnie zainfekowany ostrą cyklozą. Jeżdżę codziennie do roboty, okazjonalnie w weekendy. Mam epizody maratońskie (Mazovia MTB, Bikemaraton) i kilka rowerów. Udzielam się na stronach: www.team29er.pl i www.fatbike.com.pl.
Na bieżąco moje aktywności widać tu: https://www.strava.com/athletes/5079042