Rano zadziwiłem się niezmiernie na Rolnej, na odcinku prawie przygotowanym do puszczenia ruchu po nowym wiadukcie z Ursynowa. Na wysokości przystanku autobusowego ścieżka rowerowa została oddzielona od chodnika potężną barierką - ciekawy jestem czy się sprawdzi ;) Jazda oprócz tego epizodu niczym mi się po 2 dniach nie przypomina ;)
Rano troszeczkę później niż zwykle więc trafiłem na lekki opad deszczo-śniegowy oraz klasyczny wmordewind. Temperatura plusowa ale odczuwalne mialo być -6 - ciekawe ale ie było albo już mi się organizm przestawił ;) Kolega znalazł taki obrazek:
Doskonale wpasowuje się w wątek z Face nt. likwidacji miejsc parkingowych w biurowcu WTC w W-wie umotywowanego tym że rowery nie licują z klasą budynku - żenada ... Powrót na sucho, wiatr sprawiedliwie pchał tak jak rano wiał wbrew :D
Rano mimo +3 na termometrze sporo lodu. Na ostrym dość ostrożnie i zachowawczo mi się jeździ. Powrót znowu Żwirkami miedzy samochodami w korku - pełne spięcie ;) Na ścieżce na Racławickiej pomogłem napotkanej rowerzystce założyć łańcuch - i tu pierwsze sprawdzenie się lampki zamocowanej na kasku :) Wrażeniami/zaletami/wadami miałem się podzielić po dłuższym teście i jakiejś jeździe po ciemnym lesie, ale na razie się nie składa ... Wczoraj wieczorem, jakiś niby, coś al'a rotawirus mię się przyczepił. Takie ogólne niezabardzo czucie i zastały żołądek. Rano trochę jakby lepiej ale zupełnie dobrze to już w pracy po dojeździe na rowerze ;)
Rano termometr pokazywał 3stopnie ale po drodze sporo lodu na kałużach błyszczało. Powrót po ciemku i w takich nieśmiałych opadach deszczu ze śniegiem. Ale to tylko takie straszenie było ;)
Tak. To musiało nadejść, po niepoliczonych dniach suchych przyszedł mokry ;) I to od razu pełną gębą - woda mi się górą przelała do zimowych nieprzemakalnych butów. Zaliczyłem też kilka zlań, od wyprzedzających mnie, przez kałuże, aut - norma :/ Suszarnia w serwerowni powinna dać radę ;D I dała radę ;) W butach dwie serie gazet również :) Powrót już na sucho. Zielona fala pociągnęła mnie Żwirkami do Racławickiej. Jazda w korku na ostrym jeszcze z taką nieśmiałością mi przychodzi.
Rano ciepło a w południe wiosna wręcz ;) Drugi dzień powrotu na ostre, jakby mniej nerwowy ;) Szarpnęło mnie tylko raz :) Pompino zdecydowanie wymaga doinwestowania czasem serwisowym. Muszę poprawić owijkę, umyć niechluja, przesmarować to i owo. Ciekawe czy w weekend znajdę czas :?
i przekręciłem koło na ostre ;) Ponowne przyzwyczajenie się do ostrego trwało całą drogę do i z pracy i jeszcze kilka dni potrwa ;) Klika razy solidnie mnie szarpło. Ale zanim się zbiorę do poszukiwań nowego wolnobiegu troszeczkę pojeżdżę na ostrym.
Od kilkunastu już lat jestem poważnie zainfekowany ostrą cyklozą. Jeżdżę codziennie do roboty, okazjonalnie w weekendy. Mam epizody maratońskie (Mazovia MTB, Bikemaraton) i kilka rowerów. Udzielam się na stronach: www.team29er.pl i www.fatbike.com.pl.
Na bieżąco moje aktywności widać tu: https://www.strava.com/athletes/5079042