Pętla przez Łysogóry
Niebieski szlak doprowadził nas do szlaku czerwonego prowadzącego na Łysicę i dalej przez pasmo Łysogór.
Przy samym wejściu do Świętokrzyskiego Parku Narodowego trzeba uiścić opłatę 5pln oraz obiecać ostrożność w zbliżeniach z piechurami (po parku narodowym właściwie jeździć rowerami po szlach turystycznych nie można :( ). Podejście pod Łysicę pokonujemy wśród komentarzy piechurów "że wjechać to nie, ale zjechać to każdy ..." Akurat!!! ;).
Za Łysicą szlak prowadzi w dół i tylko raz drzewo w poprzek, raz rów z dwoma rozjechanymi belkami przerywają radosny zjazd. Dalej czerwony szlak zjeżdża kawałek asfaltem (do 58km/h) a później malowniczo prowadzi góra/dół skrajem lasu. Bardzo ładne widoki...
Z Łysej Góry gdzie leży klasztor Święty Krzyż czerwonym zjeżdżamy (ostro, szybko, kamieniście i błotnie - czad!!). Na dole szlak ginie w krzaczorach i trzeba go szukać niżej.
Kobyla Góra - początek znowu z rowerami na plecach ... Na górze chcieliśmy przeskoczyć na zielony szlak ale go nie znaleźliśmy. Znajdujemy go po zjeździe na dół do Paproci.
Zielony szlak prowadzi drogą leśną (sucho, twardo, miejscami szutrowo) ale kończy się strumieniem przy wyjeździe z lasu ;)
Troszeczkę już zmęczeni dojeżdżamy do Łagowa. Tam decydujemy się na jazdę asfaltem (droga 74) do Piórkowa.
W Piórkowie ratujemy się w sklepie drożdżówką, lodami, izotonikami i wodą.
Ruszamy do góry przecinając Pasmo Jeleniowskie. Powoli zaczynamy odliczać ile jeszcze "do domu" ;)
Z Jeleniowa asfaltem ciągniemy do Nowej Słupi, gnani nadzieją o świeżej swojskiej kiełbasie z grila ... Niestety kiełbasy brak. Ratujemy się domowym jedzeniem w Cafe Nina.
Po posiłku zastaje nam 14km asfaltem do Bodzentyna gdzie czekały na nas samochody.
Zabłocone linki opornie wydaję biegi więc IDrive się troszę buja na podjazdach.
W drodze powrotnej, w samochodzie, kiełkuje pomysł zrobienia Pasma Jeleniowskiego na początku października... CDN ;)