Miałem wstać o piątej ale nie dałem rady ;) O 6 termometr pokazuje 5 stopni – odszukałem w torbie BaaBaa’e ;) Po 600m musiałem zawrócić bo napęd powiedział nie. Szybki serwis i powrót na trasę. Planowałem odszukać niebieski szlak w miejscu gdzie prawdopodobnie zgubiłem go we wtorek. Ale że czasu zaczęło brakować, skręciłem na Rabe żeby poszukać trasy od innej strony. Na szczęście wziąłem drugą, dokładniejszą mapę i po pewnych trudnościach (widać na śladzie ;) udało się. Widoki i aura przecudnej urody. Specajner dzielnie się wspinał po luźnym (małe tłuczone kamienie) podłożu. Zjazdy to kwintesencja MTB ;)
Ruszyliśmy rodzinnie do Bystrego do ośrodka wypoczynkowego. Cała trasa asfaltem tzw. Obwodnicą bieszczadzką, ale kierowcy uważni, zachowujący odstępy i rozsądną prędkość. Córka przymuszona do jazdy przemogła się i dzielnie jechała ;) W drodze powrotnej na łące tuż przy drodze Najmłodszy wypatrzył wielkiego, brązowego drapieżnego ptaka. Jak dziewczyny dojechały niespiesznie odleciał 20m dalej na drzewo. Czad ;)
Ruszyłem późnym popołudniem . Po kilku dniach opadów wyszło słońce. Pierwsze kilometry do Kołonic asfaltem lekko pod górę. Później skręcam w typową tutaj drogę leśną. Mijam się z parą na trekingach z sakwami. Nieźle musiało ich wytelepać. Rowerowy niebieski szlak idzie z czarnym turystycznym, tak mówi mapa i się to zgadza z rzeczywistością. Mijam miejsce gdzie wypala się węgiel drzewny. Jak na zdjęciach z Transcapatii przejeżdżam przez kłęby dymu – pięknie. Później lekko rozpędzony, gubię oczywiście czarny szlak (to w zasadzie zgodne z mapą ;) i rowerowy niebieski też (to poza planem ;) . Mimo pogubienia się, trasa pięknie prowadzi pod górę. A później szybko w dół. Mapa jest niedokładna więc nie bardzo wiem gdzie mnie wyrzuci ;) W końcu rozpędzony wypadam z lasu między pastwiska. Droga wilgotna – szczęśliwie miąłem się z jakimś opadem ;) Droga cały czas w dół. W pełnym pędzie mijam dwa psy pasterskie – znudzone wyraźnie, były już po szychcie więc mnie nawet nie obszczekały ;) Wypadam na asfalt – okazało się że jestem na drodze Lesko – Cisna niedaleko za Jabłonkami. Szybka kalkulacja czasowa i ruszam w kierunku Cisnej żeby zmierzyć się z 10% podjazdem ;) Doganiam wcześniej spotkaną parę. Najpierw Ją pchającą rower a później Jego (raczej dlatego że czekał niż z powodu mojego tempa ;) Początkowo planowałem tylko wjechać na przełęcz ale na wypłaszczeniu , zazip szybko minął więc pomknąłem w dół do Cisnej. Na zjeździe zauważyłem skrót, którym w drodze powrotnej postanowiłem ściąć jedną serpentynę. Skrót prowadził drogą po zwózce drewna – niezły test opon w błotnistym pojeździe ;) Ale i tak skończyłem z rowerem na plecach przedzierając się przez pokrzywy i jerzyny – super ;) Reszta drogi to prawie 100% zjazdu. Podkręciłem troszeczkę średnią – bajka. Ślad wygląda tak: A jaki piękny profil wyszedł ;)
Od kilkunastu już lat jestem poważnie zainfekowany ostrą cyklozą. Jeżdżę codziennie do roboty, okazjonalnie w weekendy. Mam epizody maratońskie (Mazovia MTB, Bikemaraton) i kilka rowerów. Udzielam się na stronach: www.team29er.pl i www.fatbike.com.pl.
Na bieżąco moje aktywności widać tu: https://www.strava.com/athletes/5079042