codzienność

Czwartek, 16 lutego 2012 · Komentarze(1)
No dziś to się z rana ujechałem. Wyjazd z Ursynowa w zimie to porażka. DDR zawalony śniegiem. Na wale nad smródką nie do końca udeptane więc rowerem wozi jak judaistę po pustym sklepie. Najfajniejsze odcinki to te gdzie można było po świeżym śniegu ciąć. Ciężko ale równo.
Z to powrót fajny. Większa część chodników i ścieżek odgarnięta. Najfajniej jak nie do gołego asfaltu czy bruku, bo wtedy Kendy agresywnie trzymają i można pruć ;)
PS. Dziś odebrałem z Merlina książkę - "Biblia Treningu Kolarza Górskiego" Joe Friel'a - pierwsze kartkowania smutno mnie nastroiły. Spać o 21 - bez grama alkoholu - no nie wiem :(

Komentarze (1)

Mi najgorzej się jedzie po udeptanym przez ludzkie ślady śniegu - przypomina jazdę po kocich łbach, natomiast po świeżym faktycznie jedzie się super, pod warunkiem że nie jest go pół metra :-)

Przyjemnej lektury - ja czytałem wersję w pedeefie ściągniętą gdzieś z neta, mam natomiast tegoż autora "trening z pulsometrem", większość z tego co pisze Friel pokrywa się w obydwu książkach.

dodoelk 19:53 piątek, 17 lutego 2012
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!