Wszystkie dzieci na wakacjach, więc idziemy z Żoną na rowery. Ruszamy na pętle przez mosty. Tempo raczej spacerowe. Zaliczamy całą szutrową ścieżkę przy Wiśle. Trwa długi weekend, więc ludzi z Warszawy wymiotło w Polskę - miło :)
W Parku na Moczydle robimy popas w Macu - frytki i lody i shake truskawkowy (bez słomki) ;) W domu okazuje się że tą jazdą przebiłem licznik roczny na 6000 km. Plan obowiązujący natenczas, to 10 tys. do końca roku. Czy to się uda? ... Cały czas mam nadzieję ;)
Kolejne kajakowanie. Czyli nowy konik mojej Małżonki. Tym razem Świder. Plan napięty jak guma w majtkach. Musimy dotrzeć na konkretną godzinę na miejsce zbiórki do miejscowości Radiówek, która leży w strefie budowy drogi do Lublina. Cudownie udaje się dobrzeć, jakieś 5 minut przed czasem. Jedziemy busem do Woli Karczewskiej. Tam ładujemy się do kajaków i płyniemy.
Podobno po ostatnich deszczach, poziom odrobinę się podniósł, ale i tak często osiadam na dni. Do tego powalone drzewa i wystające kamienie. Nie ma nudy, ciągle trzeba coś robić. Fajnie. Smutne jest tylko świadectwo humanoidów - zebraliśmy całą torbę śmieci, a spokojnie mogli byśmy zapakować cały kajak. Generalnie polecamy :)
Od kilkunastu już lat jestem poważnie zainfekowany ostrą cyklozą. Jeżdżę codziennie do roboty, okazjonalnie w weekendy. Mam epizody maratońskie (Mazovia MTB, Bikemaraton) i kilka rowerów. Udzielam się na stronach: www.team29er.pl i www.fatbike.com.pl.
Na bieżąco moje aktywności widać tu: https://www.strava.com/athletes/5079042