Dobry kawałek urlopowego czwartku spędziłem na składaniu Koda. I udało się, więc wolny piątek miał być spędzony na testowaniu. Plan wstępny zakładał przejażdżką po Kampinosie, lecz urlop to nie jest czas wolny od obowiązków domowych ... Pogoda idealna. W drodze na Gassy odbyłem nieformalny wyścig z jakimś Kolegą, który koniecznie chciał mnie wyprzedzić - był ogień. Tylko dzięki kanapkom chyba, zdołałem wrócić do domu. Oczywiście niemal pod drzwami ozakało się że brakuje mi rzutu beretem do setki, więc wykręciłem dwa kółka woków SGGW i Grando Fondo Piździernikowe Jest! ;)
Na zjeździe w Łebczu strzeliła mi szprycha w przednim kole. Zdecydowanie muszę wymienić wszystkie szprychy, bo to już kolejna z fabrycznego plecenia. Zjazd z "Kaszubskiego Oka" do Czymanowa - mega! Nawet na hamulcach ;) Na podjeździe do Sobieńczyc, nawet w połowie nie byłem tak szybki jak Michał Kwiatkowski. Może kiedyś ... ;)
Urlop w miejscu znajomym i lubianym. Znane i lubiane drogi i ścieżki. Temperatura do jazdy idealna. A na koniec relaksująca kąpiel w gorących wodach Bałtyku ;)
Powrót do domu z plaży. Jazda ścieżką rowerową Krokowa-Swarzewo jest wybitnie relaksacyjna. Zdjęcia łanów zboża wyglądają jak kardy wycięte z mojego ulubionego "Gladiatora".
Pierwsza niekomunikacyjna jazda tego roku. Jak na styczeń pogoda wiosenna. Nieśmiałe słońce wyrwało mnie z domu na standardową pętlę. Szczęśliwie wiatr pchał w drodze powrotnej. Na polnej drodze między Ursynowem a Wilanowem trafiłem na niezły poligon do testowania opon na warunki błotne: Na szczęscie można było ominąć. Na górce nad Wisłą zwyczajowa sesja zdjęciowa roweru. Mój Peak osiągnął już chyba 95% poziom zmontowania ;)
Na pożyczonej szosie, ze Szwagrem po w większości zrujnowanych asfaltach dróg gminnych. Ale warto było. Szwagier triathlonista pod wiatr zapodawał jak dziki że ledwo koło trzymałem ;) Chyba zaczynam ulegać modzie na szosę, bo naparzanie po po gładkim, jest ujmujące ;)
Codzienność plus na nawet razy dwa ;)
Po pracy, bezpardonowo wykorzystując sytuacje ("wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni ..." ;) ruszyłem do dom trasą wycieczkową nie na wprost.
Na moście miałem przez chwilę przebłysk, że dużo wody jakoś płynie. Ale cóż. Się przecież nie wycofam ;)
Najpierw było tak:
Potem tak
:
Potem postanowiłem przesuszyć trochę buty i ruszyłem Siekierkowskim, Wałem do Konstancina i do domu.
Przepiękne okoliczności przyrody!
Od kilkunastu już lat jestem poważnie zainfekowany ostrą cyklozą. Jeżdżę codziennie do roboty, okazjonalnie w weekendy. Mam epizody maratońskie (Mazovia MTB, Bikemaraton) i kilka rowerów. Udzielam się na stronach: www.team29er.pl i www.fatbike.com.pl.
Na bieżąco moje aktywności widać tu: https://www.strava.com/athletes/5079042