Tym razem wystartowałem wcześniej. Odpiąłem denerwujące błotniki i rower od razu sprawniejszy ;) Postanowiłem skorzystać z wczorajszego rekonesansu, powtórzyć trasę do Ruskiej Wsi. Potem do Klus, Skomacka, przez Zelki do Woszczel i do dużego pokoju na koniec ;) Nowa ścieżka, okalająca jezioro, jest idealna na gravela. Będzie fajna trasa wycieczkowa jak powstanie kładka/most na jeziorze między Chruścielami a Osiedlem Jeziorna.
Widok z nowej ścieżki na "wyspę" i "zamek krzyżacki"
Słońce się przebija, muza na uszach - tak można się bujać. Widoki zachwycają mnie jak zwykle niezwykle od lat. Oczywiście za Skomackiem Wlk. polna droga do Pańskie Woli kończy się "terenem prywatnym", a potem trafia w tory kolejowe.
Falujący mazurski pejzaż
Ale na szczęście widać wydeptaną ścieżkę i szybko wracam na drogę szutrową.
Mniej więcej w tym miejscu na drodze widziałem wielkiego Lisa
Końcówka trasy, za Zelkami to jazda z wiatrem w plecy. Euforycznie jest.
Bezchmurnie, 1°C, Odczuwalna temperatura -4°C, Wilgotność 84%, Wiatr 6m/s z PłnPłnZ - Klimat.app
Zrealizowałem plan wywiezienia Grada do Ełku, żeby mieć rower "na miejscu". I tak jak podejrzewałem, ten plan był świetny, gdyż bez specjalnego zachodu mogłem wyskoczyć na świąteczne przewietrzenie.
Na koniec jeszcze zdjęcie przy iluminacji na wjeździe do miasta. W sumie mogłem trochę więcej przejechać, ale wychodząc w pośpiechu nie wziąłem mocniejszej lampy przedniej. Pogodowo wyglądało to tak: Duże zachmurzenie, 2°C, Odczuwalna temperatura -1°C, Wilgotność 90%, Wiatr 3m/s z PłnZ - Klimat.app
Krótkie kółko w okolicy domu, zrobione w związku z posiadaniem czasu ;) Sama jazda zwyczajna jak listopadowy czwartek. Właściwa jej istotność, jest natomiast taka, że do wykonania planu 10 kkm na 2019, zostało mi 999 km. Szanse na sukces rosną ... :) Klimat.app odnotował że: Średnie zachmurzenie, 8°C, Odczuwalna temperatura 3°C, Wilgotność 90%, Wiatr 10m/s z WPłdW .
Standardowy (ostatnio) powrót do domu. Jeden tylko akcent tej jazdy zasługuję by ją jakoś wyróżnić. W jej (tej jazdy znaczy) końcówce, licznik dystansu rocznego wybił 8 tys. km. To już trochę więcej niż w zeszłym roku. I prawie 1000 km, więcej niż w 2017. Jednakowoż plan zrobienia 10 tys do końca roku jest ambitny. Czy się uda? Widzę szansę - urodzony optymista! :D
Przy okazji prezentacji kolekcji 2020 rowerów Orbea w Częstochowie, postanowiłem wykorzystać sytuację i przejechać kawałek Szlaku Rowerowego Orlich Gniazd. Kilka lat temu organizowany był wyścig o nazwie TransJura, w którym startowali biegacze i kolarze. Były dwa dystanse. Na ten krótszy rowerowy dystans udało mi się namówić kolegów.
Cały dystans z Częstochowy do Krakowa (lub wprost przeciwnie) chodzi mi pod kaskiem od tamtej pory ciągle niemal. Ten początkowy kawałek, który sobie zaplanowałem, w wielu miejscach rozpoznałem właśnie z pamiętnej Transjury. Okolice Żarek też okazały się znajome. Ogólnie ten przejechany dziś kawałek jest bardzo przyjemny. Malownicze widoki, dość dobre oznakowanie, szybka jazda. Sporo asfaltu, ale nie brak ścieżek wijących się przez las i ocierających o skałki. Jazda była szybka, bo po porannej akcji z "prawie spóźnieniem" na pociąg, tym razem nie chciałem ryzykować ;)W Myszkowie udaje mi się kupić coś do jedzenia. Muszę tu wrócić.
Może na jakiś rodzinny długi weekend? W pociągu znowu trafiam na rowerzystę ;) Tym razem jest to jeden z uczestników Maratonu Rowerowego Północ-Południe. Cała trasa do Warszawy upłynęła, znowu na pytlowaniu i rowerach i jeździe ;)
Wszystkie dzieci na wakacjach, więc idziemy z Żoną na rowery. Ruszamy na pętle przez mosty. Tempo raczej spacerowe. Zaliczamy całą szutrową ścieżkę przy Wiśle. Trwa długi weekend, więc ludzi z Warszawy wymiotło w Polskę - miło :)
W Parku na Moczydle robimy popas w Macu - frytki i lody i shake truskawkowy (bez słomki) ;) W domu okazuje się że tą jazdą przebiłem licznik roczny na 6000 km. Plan obowiązujący natenczas, to 10 tys. do końca roku. Czy to się uda? ... Cały czas mam nadzieję ;)
Po porannych kajakach, trochę trudno się było zebrać. Ale "przymuszeni" przez spiritus movens w osobie Zony i Matki, ruszamy pobłąkać się po okolicy. Trafiamy na jeziorko Ciche, które jak głosi tablica jest polodowcowe i kwaśne. Mało w nim życia i toń czarna ... ;) Na koniec, przypadkiem, trafiamy nad jezioro Zyzdrój, które rano przemierzaliśmy kajakami.
Od kilkunastu już lat jestem poważnie zainfekowany ostrą cyklozą. Jeżdżę codziennie do roboty, okazjonalnie w weekendy. Mam epizody maratońskie (Mazovia MTB, Bikemaraton) i kilka rowerów. Udzielam się na stronach: www.team29er.pl i www.fatbike.com.pl.
Na bieżąco moje aktywności widać tu: https://www.strava.com/athletes/5079042