Monteria Fatbike Race

Sobota, 28 stycznia 2017 · Komentarze(0)
Na starcie, po późnej rozgrzewce znalazłem sobie miejsce bliżej końca. Bazując tylko na samopoczuciu z wczorajszego prologu, nie powinienem pozwolić, aby ktokolwiek ustawił się za moimi plecami. Ale cóż, poddałem się resztkom ambicji ;)
Wreszcie startujemy. Ruszamy żwawo, pierwszy kilometr znam lepiej niż kilku z konkurentów, gdyż z lewej miga mi ktoś kręcący bączka po wjeździe w biegówkowy tor. Inny ktoś “łapie miękkie pobocze” naszej wyratrakowanej trasy, zapadając się po osie. Wyprzedzając i będąc wyprzedzanym dojeżdżam do pierwszego “punktu eliminacyjnego”. I znowu moja wiedza empiryczna, każe mi trzymać się blisko taśmy, gdzie jest w miarę twardo. Plan się sprawdził w 90%, gdyż na samej końcówce moje przednie koło znalazło jednak odrobinę miękkiego, a rama zrobiła mi pierwszy fioletowy odcisk na udzie ;) Po wyścigu Michał zeznał, iż był jednym ze śmiałków, którzy postanowili ten zakręt ścinać “przez pole”, i pewnie tylko dlatego udało mi się nawiązać kontakt wzrokowy z jego plecami na pierwszym podjeździe. I tutaj zaczyna się nasza, pełna dramaturgii rywalizacja. Bo po każdym podjeździe, na którym się z redaktorem Śmieszkiem zrównywałem, przychodziło wypłaszczenie lub co gorsza zjazd. I ja znowu zostawałem z tyłu. Podczas tych momentów zwątpienia, mój stan świetnie można by sparafrazować słowami utworu Maleńczuka i Pudelsów, “... i zaczęli mnie wyprzedzać, nawet Ci, którzy nigdy tego nie robili ...”.
Na kole Michała docieram do pierwszego singla. Kładka, przypomina już kartoflisko. Po pierwszej próbie jazdy rezygnuję i karnie jak kilka osób przede mną, robię spacer z rowerem na ramieniu. W przepięknej zimowe scenerii, dodam dla usprawiedliwienia ;) Po kładce jest zjazd, ale też nieprzejezdny dla mnie - przynajmniej palce u stóp miały okazję się rozgrzać. Wreszcie wracamy na przygotowaną trasę. Po kilku metrach podjazdu, słyszę trzask napędu i zwyczajowe w takim przypadku - zawołanie na “Q”. Oglądam się i widzę Michała. Wracam żeby uratować jego karbonowego fata, bo właściciel w tym stanie ekscytacji, byłby zdolny wyrwać zakleszczony łańcuch, razem w dolnymi widełkami ;) Na szczęście, przerażony winowajca, szybko się poddaje i wracamy do ściągania.

Pokonujemy kolejne kilometry szachując się w znanym już cyklu. Zjazd - odjeżdża Michał, podjazd - Ja doganiam. W którymś momencie Michał postanawia dogonić pewnego pana na biegówkach, który wcześniej bez najmniejszego trudu wyprzedził nas na podjeździe. Ja zostaję sam. Morale spada na pysk. Na moje szczęście to już końcówka dystansu. Po wyjeździe z lasu, zaczyna się ostatnia seria podjazdów. Znowu widzę sylwetkę Michała, więc zaczynam gonić. Resztkami sił oczywiście ;) Udaje mi się Go wyprzedzić, i jeszcze Koleżankę z teamu Pandy Dwie jadącą na podobnym do mojego NS’ie Djambo na kołach 27.5+. Wreszcie meta i lufka - uff. Próbuję zakodować w swoim umyśle (tak na świeżo), wszystkie złe emocje, których doznałem podczas tych prawie dwóch godzin. Po co? Żeby je przywołać jak będę w sklepie sięgał po tabliczkę czekolady lub krówki ;)


Więcej można poczytać na www.fatbike.com.pl

Lutowa dłuższa jazda

Sobota, 6 lutego 2016 · Komentarze(0)
a pomysł trasy wpadłem kilka miesięcy temu. Pomysł był prosty i szyty na miarę ;) Podczas jazdy samochodem do rodzinnego Ełku, w pewnym punkcie przesiadam się na rower i ... już. Pierwsza próba realizacji się nie powiodła, gdyż dzień się skończył. 6 lutego wszystko się udało :)

Wysiadłem w Świdrach, ładuje w garnku kurs i ruszam. Trasę wytyczyłem po bocznych drogach o różnych nawierzchniach i ich stanach. Od dziewiczych asfaltów, przez takie ratowane podsypkami po kocie łby i drogi leśne.
W pewnej wiosce, kategoryczne odstając za wytyczonym kursem wjechałem w błocko.

Ale warto było, gdyż trafiłem na przedwczesny dowód wiosny:
W Pogorzeli postanowiłem zmodyfikować trasę i wrzuciłem opcjonalny kurs i niestety zaponiałem włączyć "start", więc kawałka trasy przez obszar Natura 2000 mi garniak nie zarejestrował :(
W samym Ełku postanowiłem dołożyć sobie kilometrażu i władowałem się po raz drugi w błocko na zamkniętej (jak się empirycznie dowiedziałem ;) drodze za jeziorem. 
Szczęśliwie dojechałem bez strat. Dopiero kursując z wiadrem z wodą do mycia roweru, o mało bym nie spadł ze schodów ...

Pierwszy kawałek wyszedł tak:
Drugiego kawałka - brak :(
Trzeci tak:

Kółko Wilanowsko-Siekierkowskie

Sobota, 17 stycznia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria treningowo
Pierwsza niekomunikacyjna jazda tego roku. Jak na styczeń pogoda wiosenna. Nieśmiałe słońce wyrwało mnie z domu na standardową pętlę. Szczęśliwie wiatr pchał w drodze powrotnej. 
Na polnej drodze między Ursynowem a Wilanowem trafiłem na niezły poligon do testowania opon na warunki błotne:
Na szczęscie można było ominąć. Na górce nad Wisłą zwyczajowa sesja zdjęciowa roweru. Mój Peak osiągnął już chyba 95% poziom zmontowania ;)

No, może troszeczkę mniej ;D

codzienność+

Piątek, 9 stycznia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria komunikacja
Dłuższa nieco jazda niż zwykle, gdyż rano miałem pretekst do jazdy na Bemowo. Okoliczności dość słabe, na wywiewanych odcinkach trasy, gołoledź. Po pierwszym uślizgu tylnego koła, dalej jechał ostrożniej ;) Czas i dystans orientacyjne, gdyż jak niemota nie włączyłem na jednym z odcinków garmina :(

codzienność

Poniedziałek, 5 stycznia 2015 · Komentarze(0)
Sucho i słonecznie, więc ruszyłem Peakiem.

Niedziela na Trasie Wieliszewskiej

Niedziela, 26 października 2014 · Komentarze(0)
Koleżanka Dorota zmotywowała naprędce niezłą grupę na jeżdżenie po Wieliszewskiej Trasie Crossowej. Mimo chłodu (organizm jeszcze słabo przyzwyczajony) bardzo fajnie się jeździło. Motywem przewodnim jednakowoż były zdjęcia do testów, więc czystej jazdy było mniej niż by się chciało.

Ogólnie bardzo fajne miejsce. Pewnie nie raz tu jeszcze zawitam, bo stosunkowo blisko, a dedykowane ścieżki rowerowe są dużą odmianą od codzienności.

Dzień w Raju

Piątek, 19 września 2014 · Komentarze(2)
Kategoria prawdziwe MTB
W ramach współpracy z team29er.pl dostałem zaproszenie od firmy KROSS na dzień testowy do Świeradowa Zdroju. Z domu to szmat drogi wozem, ale możliwość pojeżdżenia na nowych rowerach na 2015 po Singletrack pod Smrekiem wraz z aprobatą lepszej połowy, nie mogła pozostać niewykorzystana. 
Zakwaterowanie dostaliśmy w hotelu z wieloma gwiazdkami. Super jedzenie. Warunki wypoczynkowe mega. Tylko internet słaby, ale i tak nie miałem siły kompa odpalić - ani po drodze w wozie, anie po całodniowym śmiganiu  ;)
Z przerwą na obiad, przejeździliśmy cały dzień po rewelacyjnych ścieżkach po Czeskiej  i po Świeradowskiej stronie. Z uwagi na kontuzje kolegi (złamane żebra podczas gry w piłkę nożną ;) nie ruszyliśmy tych bardziej ambitnych. Ale i tak było nieziemsko.


Muszę tam się wybrać na dłużej w przyszłym roku. To jest po prostu pewnik.
Rowery Krossa bardzo fajne. Objeździłem Moony Z od 1 do 3 na średnich kołach. Świetna zabawa, choć z pewnością przygotowane ścieżki nie były wystarczająco wymagające jak na ich możliwości. 

Runda na B 12 była niesamowita. Lekki twentyniner z karbonową ramą i napędem 1x11 latał wręcz. Pod każdym depnięciem miałem wrażenie że chce wyskoczyć spode mnie ;D
Mam nadzieję że jeszcze na tych rowerach będę miał okazje pośmigać ...

codzienność+

Poniedziałek, 8 września 2014 · Komentarze(1)
Kategoria komunikacja
Rano pięknie. Nad powrotną drogą wisi deszcz. Ale udaje mi się dotrzeć na sucho. Niestety akcja "szkoła" wymaga misji znaleść brakujące podręczniki,  więc ruszam w deszcz. Wkurw rośnie z każdą niewydającą sukcesu wizytą w księgarni. Wreszcie odpuszczam, zamawiam, jak dojdą to będą. Amen. 
Ujął mnie obrazek:
sherpascinema

Nadmorskie kółeczko

Sobota, 23 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria treningowo

Na pożyczonej szosie, ze Szwagrem po w większości zrujnowanych asfaltach dróg gminnych. Ale warto było. Szwagier triathlonista pod wiatr zapodawał jak dziki że ledwo koło trzymałem ;)
Chyba zaczynam ulegać modzie na szosę, bo naparzanie po po gładkim, jest ujmujące ;)

Po nadgranicznych lasach

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Na koniec urlopowego lenistwa zrobiłem małe kółko po okolicznych lasach. Szerokie szutrowe drogi - trochę się kurzyło. Przy tej temperaturze nad wyraz dobrze się jechało ocienionymi kawałkami przez lasy ;)
Widokowo nic ciekawego się nie trafiło do uwieczniania fotograficznego. Tylko skóra jakiegoś biednego gada na asfalcie :


Na mapie prezentuje się następująco: