Rano ruszyłem dawno nie uczęszczaną a jakże ulubioną ścieżką przy torach. Oczywiscie nie obyło się bez porannego wku.wu, gdyż drogieży zamknęli niepotrzebne im, a wręcz przeszkadzające przejscie przez Marynarską na wysokości Taśmowej. I przebijałem się po schodach na peron a poten przez tory do ścieżki. Orzeszku... Ale nicto, warto było. Pogoda super, ścieżka z lekka zarośnięta - fajnie. Powrót tą samą drogą. Ciepło się zrobiło, dość, więc piłem i polewałem sobie kark wodą z bidonu - orzeźwiająca sprawa.
Reaktywacja niedzielnych wycieczek bladym świtem ;) Pogoda idealna, słońce, błękit na niebie, zero wiatru. Super jazda. Na koniec zaliczylisny podjazd na Kazurkę i po chwili kontenplacji panoramy Ursynowa ruszyliśmy raźno na śniadanie ;)
Rano jakoś pochmurnie ale pod wieżą już słonecznie było. Pompino śmiga. Reaktywowałem stary licznik Sigmy 906 i czyba tylko obwód jest niewłaściwy bo jakieś takie wysokie prędkośki przelotowe wykazuje ;) Poprzedni osiągnął prawie 18 tysięcy - rekord ;) Z innej beczki - chłopaki-krakowiaki od Sikorskiego na fejsie robią zanętę:
Po wtorkowej gumie, rano ruszyłem na nowiótkiej dętce. I udało mi się przejechać 3km a potem z buta, bo nie zabrałem zapasu oraz pompki - orzekur... W robocie, na spoojenie i w świetle dnia obejrzałem i wydłubałem scyzorykiem kilka szklanych drzazg. Czaa na stare, spokkojen lata, poszukać jakiś pancernych opon dla pompina. Jakiś system antyprzebiciowy czy cóś. Po południu już na pewniaka bo z gronostajem zapasowym na przedzie, wizytowałem Airbika na Mangalii. Niestety te opony, jakie sobie upatrzyłem przez sklep internetowy są wirtualną ułudą :( Wiecznie te rozczrowania ;) Wysłużony gronostaj jeszcze będzie musiał porobić ...
Rano chłodno. Poniewż Specajner doborywa po Ełckiej Mazovii przeprosiłem Pompina. Dostał nowe przednie koło i ładnie jechał. To takie radosne wskoczyć na swój stary-nowy rower ;) Na cieniutkich oponkach zawsze mam takie uczucie lekkości ;) Niestety w drodze powrotnej dętka na przedzie puściła :(
Start na koniec urlopu w rodzinnej okolicy. Podoga idealna. Trasa super ale nie jestem obietywny gdyż to "moje okolice" ;) Wynik sportowy marny, ale czego się podziewać po starcie "z marszu". Rating spadł na ryj, ale ujechałem się czyli ta jak lubie ;) Startowałem z najliczniejszego 11 sektora. Myślałem sobie, będzie fajnie, powyprzedzam sobie, podbuduję psyche ... A tu ogień od samego początku ;) Na rozjeździe na Fit'a zrozumiałem dlaczego - ta nagle się zrobiło pusto na trasie :) W piątek lało prawie cały dzień więc błota było w bród. Niestety nie dopieszczony napęd Specajnera wykazał swój perfidny charakter sabotażysty i musiałem łatać łańcuch dwa razy. Potem próbowałem heroicznie i bez wiary podłączać się pod Gigantów ale to był gwóźdź do trumny. Dojechałem na oparach niemocy ;) Z mojego pomiaru wynika że straciłęm z 10minut na łataniu łańcycha ale ile bym stacił bez tego wymuszonego odpoczynku??
A tak, na finish'u, jakże korzystnie zdjął mnie Zbyszek Kowalski:
Szyba i niestety krótka pętelka po okolicy urlopowej. Rewelacyjna trasa - częściowo po trasie sobotniego maratonu. Super pogoda, słońce, kolory. Szutrowe podjazdy i zjazdy. Leśnie i polne drogi raz w górę raz w dół. Kwintesencja radości ;)
Pierwszy "rowerowy dzień" na urlopie. Najmłodszy przekupiony z rana cukierkiem, zdecydował się na jazdę w foteliku. Przejechaliśmy się kawałek przez las. Niedzielna wichura zostawiła powaliła sporo drzew.
Taki niepokojący i smutny widok. W drodze powrotnej taki ślad zarejestorowaliśmy:
Rano po drodze do robo przystanek w NFZ. Biorę numerek - przedemną 65 osób ożeszkur... Ale idzie szybko - zdziwiony jestem. Rejestruję na monitorze fajny numer C666 ;) Ale petent niezrażony podszedł i załatwił sprawę szybko i sprawnie i siarki nie poczułem ;D Po 40min i ja zostaję załatwiony, na szczęście pozytywnie. W ciągu dnia się zrobiło ciepławo. Do domu przez Koszykową, do Placu Zbawiciela i po Ujazdowskich - max na Belwederskiej. Wieczorem jeszcze po zakupy waluty, wina, słodyczy i spagetti ;)
Rano umordował mnie tylny hamulec, bo wczoraj wieczorem uznałem że wymianę klocków załatwię szybciutko przed wyjściem - naiwność godna niewinnego dziecięcia ... Nowy napęd wymaga jeszcze istnego muśnięcia i będzie chodził idealnie ;) Powrót ścieżką przy torach ale w wariancie wydłużonym ...
Od kilkunastu już lat jestem poważnie zainfekowany ostrą cyklozą. Jeżdżę codziennie do roboty, okazjonalnie w weekendy. Mam epizody maratońskie (Mazovia MTB, Bikemaraton) i kilka rowerów. Udzielam się na stronach: www.team29er.pl i www.fatbike.com.pl.
Na bieżąco moje aktywności widać tu: https://www.strava.com/athletes/5079042