Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2011

Dystans całkowity:629.78 km (w terenie 175.00 km; 27.79%)
Czas w ruchu:29:51
Średnia prędkość:20.47 km/h
Maksymalna prędkość:44.14 km/h
Suma kalorii:3942 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:27.38 km i 1h 21m
Więcej statystyk

codzienność

Poniedziałek, 19 września 2011 · Komentarze(0)
Rano dosłownie czułem jak pcham całe zwały opornego powietrza ;) Powrót dużo lepszy bo wiatr troszeczkę pchał, ale burza co straszyła w ciągu dnia pozostawiła tylko jakieś nieśmiałe kałużencje ;) Wieczorem squash. Powrót na rowerze bardzo przyjemnie wychłodził organizm. Ciekawe czy zakwasy będą tak bolesne jak ostatnio czy może jakiś upust już wybiegałem/wyskakałem ;)

Pętelka ;)

Sobota, 17 września 2011 · Komentarze(0)
Plan minimum był żeby przejechać do Podkowy Leśnej wzdłuż torów WKD. Tę trasę robiłem kilka lat temu wielokrotnie ale teraz w dobie sports-trackera i możliwości udostępnienia jej szerokiemu forum znawców BS'owców, musiałem ją odświeżyć.
Sobotni poranek wywabił mnie z łóżka mimo swej ciemniej, jak sumienie czekisty, powierzchowności. Po wyjściu na zewnątrz rozjaśniał nieco ale przyjął chłodno, zbyt chłodno ;)
Pierwsze szybkie km'y przez miasto fajnie nas (mnie i Rafała) rozgrzały.
Dotarliśmy na punkt zborny umiejscowiony na palcu budowy skrzyżowania Jerozolimskie-Łopuszańka.
Michał sms'em jeszcze o 3 rano/nocy oznajmił dezercję ;) Ale pojawiła się Koleżanka M. która w zadziwiający sposób namówiła do naszej eskapady przyjaciółkę B. ;)
Ruszyliśmy Jutrzenką a później trafiliśmy na pierwszy dowód powszechnej akcji Polska w Budowie. Później w trakcie poszukiwania ścieżki jakiś element trakcji PKP złośliwie przebił mi dętkę w przednim kole :/
Po sprawniej zmianie dętki i ominięciu kolejnej budowy trafiliśmy wreszcie na starą ścieżkę. Jadąc w mokrych rękawiczkach przypomniałem sobie o zimie ;)
A koleżanki dość sprawnie poczynały sobie na wąskich, zarośniętych singlach.
Dotarliśmy do Podkowy Leśnej - bardzo urokliwe miasteczko. Koleżanka B. pojechała do rodzicielki na herbatę, a my bezpardonowo obudziliśmy Michała aby zdalnie pokierował nas na czerwony szlak. Mój pierwotny plan powrotu tą samą drogą poniechaliśmy z uwagi na jego niską atrakcyjność ;)
Doskonale zdalnie poinstruowani ruszyliśmy początkowo żółtym a później czerwonym szlakiem. M. poczęła sobie odważnie atakować przeszkody terenowe a one nie pozostały dłużne. Za drugim razem wymusiliśmy na M. przyrzeczenie że następną razą wystąpi w kasku ;)
Szlak natomiast swoim zwyczajem gubił mi się a potem odnajdywał niespodziewanie ;) Słonko świeciło, temperatura rosła,a myśmy sobie jechali, jechali i jechali aż dojechaliśmy do Nadarzyna gdzie porzuciliśmy na dziś dzień szlak czerwony ;)
Dalej asfaltem ruszyliśmy w kierunku Lasu Kabackiego.
Na Kabatach M. oświadczyła że tutaj zostaje bo i tak na 15'tej ma być imprezie, więc będzie wcześniej - była 12:15 ;D
ślad zostawiliśmy taki:

codzienność

Piątek, 16 września 2011 · Komentarze(0)
Kategoria komunikacja
Słońce i wiatr, jakoś tak dziwnie (ale bo normalnie ;) ten drugi raczej w twarz mimo że do i z pracy to kierunki raczej przeciwpołożne ;) Aczkolwiek powrót ścieżką przy torach.
Rano niecodziennością w codzienności było napotkanie na ścieżce rowerowej przy Kopie Cwyla sławnej Che. Niestety mój stary procesor obrobił dane już po czasie, więc zawołanie "Ave Che!!!" oczekuje na następną najbliższą okazje ;)

codzienność

Czwartek, 15 września 2011 · Komentarze(3)
Kategoria komunikacja
Wpis zaległy, jazda jak zwykle. Powrót ścieżką przy torach.
Odświeżony ślad:

codzienność

Środa, 14 września 2011 · Komentarze(0)
Kategoria komunikacja
Słońce i ciepło (jak na wczesną jesień ;) Rano już miałem w rękach Pompina ale bezdeszczowa prognoza skłoniła mnie do Specajnera który a) dodaje mi radosności w jeździe oraz b)na Pompinie się najeżdżę do wiosny mnóstwo ;)
Powrót ścieżką przy torach z wiatrem w plecy - radość w czystej postaci :D

codzienność

Wtorek, 13 września 2011 · Komentarze(0)
Kategoria komunikacja
Rano słońce i pusto bo wcześniej się wyszarpnąłem na szychtę. Powrót pod wiatr ale fajnie. Powoli przyzwyczajam się do grubych opon ale czasami miękkość tyłu doprowadza mnie do schizy że znów kapeć ;)

codzienność

Poniedziałek, 12 września 2011 · Komentarze(0)
Kategoria komunikacja
Rano słońce i ciepło. Powrót to samo, choć pod wieżą wicher duł, szczęśliwie niezłośliwie ;)

Czerwonym szlakiem przez Kampinos

Sobota, 10 września 2011 · Komentarze(4)
Pobudka czarną nocą około 5 - zimno i mgła. Przed 6 we dwójkę z Rafałem ciągniemy przez puste sobotnie ulice w szarym świetle poranka w rzednącej już mgle.
Troszeczkę niezaznajomiony z realiami PKP podniosłem sobie adrenalinę odchodząc od okienka kasy na 2min przed odjazdem ;)
Pakując się do pociągu odnotowujemy pierwszą stratę tego dnia, gdyż jeden z uczestników wycieczki się nie obudził (znak życia w formie sms'a odbieram w Sochaczewie ;) . Z lękiem wyglądamy na zachodnim kolegi Michała - był :D
Na dworcu w Sochaczewie czeka czwarty z uczestników - Jacek, człek bywały w okolicy, więc obarczony został automatycznie przewodnictwem w wyprowadzeniu naszej grupki z miasta w las.
Na szlak ładujemy się w Tułowicach po 16'to kilometrowej rozgrzewce nie tak pustą jak byśmy chcieli, asfaltową 706'ką.

Narada na początku szlaku ;)

Kiedyś jeździłem już po Puszczy Kampinowskiej i pamiętałem raczej piach ale to co zobaczyliśmy od samego początku szlaku to kwintesencja terenowej jazdy.
Gruntowe twarde drogi, wąskie single biegnące grzbietami wydm starorzecza Wisły, podjazdy, zjazdy - słowem czad.
Na jednym z odcinków biegnących wspomnianym grzbietem podejmujemy (nieświadomie zupełnie) wyścig równoległy ze sporych rozmiarów dzikiem, który ciął u podnóża grzbietu. Przyspieszał i zwalniał próbując przeskoczyć na drugą stronę gdzie najwidoczniej miał coś do załatwienia ;) W końcu wykorzystując to że się na niego zagapiliśmy przyspieszył i przeskoczył przed nami przez ścieżkę. Bardzo fotogeniczna scena ale my nieprzygotowani ;/
W Górkach zaliczamy pierwszy popas w sklepie - później kawałek asfaltem jak wiódł nasz szlak i znowu w las. Jacek próbował nas edukować historycznie przy pomocy licznych śladów ale niestety dla większości "celem jest droga" ;)
Trafiamy na ostrzeżenie o okresowych utrudnieniach w pokonaniu kawałka szlaku. Nie zrażając się pokonujemy go z koła zaliczając tylko większe lub mniejsze próbki ekologicznego, puszczańskiego błota ;)

Peleton przez las jadący w kierunku słońca :D

Przed samą Roztoką kolejny piękny zjazd kończący się z głębokim piachu - a jednak ;)
W trakcie popasu na parkingu w Rostoce, dodzwania się Piotrek - nasz niedoszły uczestnik. Się wyspał, dojechał metrem do końca i zmierza ku nam na przeciw. Krótka narada, synchronizacja mapy, kończymy piwo i ruszamy ;)
Zaczynają się odcinki z piachem, na szczęście zawsze obok drogi znaleźć można wąskiego singla, który się wije jak ... (się powstrzymałem przed obrazowym seksistowskim porównaniem ;)
Kilka km przed Palmirami spotykamy się z Piotrkiem, który rozdziewicza rower - jak później opowiadał bolało ;)
Przed samymi Palmirami super zjazd.

przejechaliśmy stąd - dotąd ;)
Po pamiątkowym zdjęciu pod mapą Kampinosu żegnamy się z Jackiem, który nie dał się omamić wizją wielkiego żarcia w Macu na Młocinach i ruszył swoją drogą do domu a konkretnie do dużego pokoju.
Powoli zaczyna mi się kończyć paliwo. Na tyle że nie upieram się przy trzymaniu do końca czerwonego szlaku i docieramy do Kiełpina jakimś rowerowym szlakiem. Potem wzdłuż trasy do Łomianek potem park na Młocinach (tutaj żeby było szybciej ;) wbijamy się po skarpie ciągnąc rowery na placach).
Nareszcie jest. Stojąc w kolejce miałem ochotę położyć całą kasę i resztką sił wyszeptać - do pełna :D
Pokrzepiony duużą kawą i czekoladowym ciastkiem z wiśniami na górze, zbałamuciłem Rafała i drogę powrotną uatrakcyjniliśmy sobie przejazdem ścieżką rowerową po prawej stronie Wisły. Jest przyjemni, niedużo ludzi, wiatr pcha. Szkoda że ścieżka kończy się pod mostem Łazienkowskim.
Na moście Siekierkowskim wiatr kasuje nasze siły dając w pysk. Pod dom dojeżdżam w takim stanie że nic by mnie nie zmusiło do dokręcenia do okrągłego 110 ;)
Super trasa, towarzystwo i pogoda. I tutaj pada sakramentalne - kiedy powtórka :D

do pracy i z powrotem

Czwartek, 8 września 2011 · Komentarze(3)
Kategoria komunikacja
Pompin na oponach 40c zrobił się mniej zrywny ale krawężniki i tory tramwajowe nie straszne mi są już wcale :D Powrót w deszczu - już zapomniałem jakie to uczucie jechać w zimnym deszczu - pora się przyzwyczajać :/

codzienność

Środa, 7 września 2011 · Komentarze(0)
Kategoria komunikacja
Pompin odstawion - czeka na mój lepszy dzień ;)
Komfort cięcia przez wszystkie "ułatwienia rowerowe w wielkomiejskiej dżungli" na 1.9 oponach jest dla mnie nie-do-nacieszenia się ;)
Powrót ścieżką przy torach - bardzo fajna jazda :D