Rano sucho i bez wiatru. Z ciekawych rzeczy to mi się przydarzyło zastanie jakiegoś młodzieńca na sr..niu w tunelu pod Puławską - cóż - jak mówił pewien mój znajomy - kupa to siła!! Powrót na mokro - w ciągu dnia się rozpadało a brak przedniego błotnika skutkował chlapaniem na twarz - z racji wieku słabo to znoszę ;) Wieczorem na squash'a na Pompinie ale nie będę dla tak marnego przejazdu robił oddzielnych wpisów - taki trend zaobserwowałem u kilku BS'owiczów i go podzielam ;) Squash jak zwykle wyzuł mię z sił, ale taka jego natura i powołanie :D PS. Z kolegami z pracy myślimy o "naciągnięciu" naszego pracodacy na firmowe wdzianka - i oto pierwszy pomysł na formę graficzną :D
Rano niespodzianka -słońce i wiatru brak. Miło. Po 2km schowałem błotnik do torby żeby się nie telepał "na darmo". Po drodze minąłem znajomą kolegi - twentyninerową neofitę. Po tygodniowym testowaniu Specialized Fate przesiadła się na tajemniczego singla. Znam stan Jej ducha ;) Rok temu króciutka jazda na Epicu w czasie targów rowerowych skończyła się Specajnerem ;) Powrót ścieżką przy torach - wszystko extra tylko przyczajony katar powrócił !! Kurczesz... ps. Jakiś rowerzysta dał się we znaki posłowi Palikota bo uruchomił machinę polityczną ... ożeszkur...
Ranek szczęśliwy był dziś dla mnie. Trafiłem w okienko pogodowe i przejechałem na sucho aczkolwiek podwietrznie ;) Dopiero w centrum ze zdziwieniem zaobserwowałem szarą paćkę opadu. Kolega, który z przeciwnego kierunku, troszkę później jechał dostał lekko gradem ... Powrót na wietrze przeważnie i w niejakim słońcu. Dziś odpuściłem ścieżkę przy torach gdyż podejrzewałem ją o błotnistość ... Od fejsbukowego znajomego takiego demotywa dziś widziałem:
Piątek - poranna ocena aury sugerowała wybór Pompina ale mając na względzie jego wczorajsze aluzyjne zrzuty łańcucha - ruszyłem Specajnerem. Założyłem tylko resztki tylnego błotnika i wio. Wiatr i nieśmiałe słońce osuszały drogę ;) Powrót ścieżką przy torach - ona mi się chyba nie znudzi ;) Katar i zapowiedzi prognostyków nie wróżą weekendowej jazdy - nicto ... Ja jeszcze, ja im ... Kolega mi podesłał filmik - widziałe ale może ktoś nie ;)
Ranek dzisiejszego dnia nie był przyjemny ... Po obudzeniu zastałem swój flagowy, rower Specajnera w strugach deszczu na balkonie - o ja głupia ci.. Później musiałem odszukać błotniki dla Pompina w sztrasznym miejscu zwanym "moja piwnica". Pompin wybudzony brutalnie wczoraj, ze snu zimowego z okazji nocnej jazdy na squash'a - nie jest w świetnej formie. I znowu - mea culpa. Szczęśliwie deszcz szybko przeleciał i wyjrzało słonko. Ja natomiast doszedłem do obserwacji że wczorajszy posquashowy chillout, załatwił mi katar - norzeszur... Jazda do roboty oczywiście pod wiatr :/ Powrót. Wstrzeliłem się w okienko bezopadowe - fajnie. Pompin zrzucił dwa razy łańcuch na wybojach, jakby chciał powiedzieć : " ok, twardy jestem, odporny, ze swoim grubym łańcuchem i ostrym kołem ale też mi się chwila serwisu należy, k..wa!" Jadąc, rzadko oglądam mijanych facetów - jeżeli już to ich rowery, więc mogłem przeoczyć i nie zauważyć. Wy uważajcie - celebryci są wśród nas ;)
Rano znośnie jeżeli chodzi o temperaturę, ale też i ubrałem się cieplej ;) Standardowo pod wiatr miejscami, ale miło. Powrót przy 16 stopniach i z wiatrem w plecy - raj na ziemi ;) Jak na Specajnerze to koniecznie ścieżką przy torach. Ktoś ją przy roztopach rozrył z lekka ale to tylko woda na koła Specajnera ;) Wieczorem na squash'a - ostaniach niedospanych dwóch nocach myślałem że będzie masakra. I była ;) ale nie do końca :D Powrót przez puste Ursynowa ulice i ścieżki baaardzo miły i chilloutowy - o głowa mi opadywuje ....
Rano znacznie cieplej niż wczoraj (6) ale jakkoś tak szaro. W trakcie jazdy zaczęło się przecierać. Powrót niesłychanie czaderski :) Wiatr w szerokie plecy pchał. Specajner na terenowej ścieżce wzdłuż Żwirki a potem przy torach, elegancko wszystko wygładzał, słonko świciło - szkoda że tak krótko ;)
Rano przeklinałem się bezgłośnie za zbyt optymistycznie lekki strój - zanim się porządnie rozgrzałem miałem wrażenie że owłosienie na gołych piszczelach, zamarznie i odpadnie ;) Ale nicto - wszystkie niedogodności wygładzały, wielkie koła i miękki amor Specajnera :), który to po spędzeniu zimy na ścianie - wrócił do użytku. Jako że na Specajnerze, drogą powrotną nie mogła nie być ścieżka przy torach. Extra jazda - świeżo wyserwisowany amor i brak chwilowy zarośli pozwalały na swobodną i szybką jazdę. Na szczęście budowniczowie wiaduktów nie poczynili większych zagarnięć terenu i przejezdność na końcówce nie zmalała w stosunku do zeszłego roku - super :)
Od samego rana słońce - wiosna pełną gębą :) Najeździłem dziś odrobinę więcej km'ów pod szyldem sprawunków. Trafił mi się też czas na szwędanie po sklepach. Zaliczyłem Plusa i T-Bike, ale lekkich dętek do Specajnera nie trafiłem. Nic to Specajner wieczorem schodzi ze ściany. Specjałówka musi zwrócić, na razie, przednie koło - niedziele jazda poranna się szykuje :) A'propos jazdy to "fajny film widziałem" :
Rano słońce i 7 stopni. Lekko pod wiatr ale wczorajszy squash wygniótł na mnie piętno ... Powrót bez kurtki tylko w baabie i kamizelce - miło. W niedziele niepostrzeżenia stukł mi pierwszy tysiąc tegoż roku. W zeszłym roku wcześniej to było - trzy dni ;) Bez BS takich obserwacji bym nie poczynił - fajnie :)
Od kilkunastu już lat jestem poważnie zainfekowany ostrą cyklozą. Jeżdżę codziennie do roboty, okazjonalnie w weekendy. Mam epizody maratońskie (Mazovia MTB, Bikemaraton) i kilka rowerów. Udzielam się na stronach: www.team29er.pl i www.fatbike.com.pl.
Na bieżąco moje aktywności widać tu: https://www.strava.com/athletes/5079042