Uphill Race Śnieżka 2019

Sobota, 24 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Nigdy nie byłem fanem tych zawodów. Dlaczego? Z zapisami jest szopka (internetowe zapisy trwają minutę), spore koszty czasowe i finansowe na rzecz w sumie 3 godzin w górach, no i w końcu trzeba na tą okoliczność potrenować ... najgorsze.
Ale ponieważ tegoroczna reprezentacja teamu na Uphill zapowiadała się bardzo skromnie, osamotniony Bartek podjął się zapisania mnie i organizacji całości do końca. I wszystko mu się udało. Z wyjątkiem wytrenowania mnie ;)
Ja sam zbliżający się terminie startu, uświadomiłem na 2 tygodnie przed. Czyli pozostało się tylko wyluzować. To umiem najlepiej.
Respekt i skala trudności ucieleśniła się na wjeździe do Karpacz, gdy Śnieżka ukazuje się wysoko, wysoko nad poziomem drogi.
Kolejnego uświadomienia Bartek, dokonuje na mej osobie wieczorem "na kwaterze" pytając: "A jakie Ty masz przełożenia w tym swoim Octanie?" W punkt nieprawdaż ?

Rano staję więc na starcie z mocnym życzeniem, aby nie znaleźć później w sieci zdjęcia obrazującego jak cały podjazd pokonuję z buta ...
Po stracie jest jednak nieźle. Kontroluję prędkość (o ile się da zważywszy na przełożenia ... ) i oddech. Zasysam kolejne żele, popijam i gawędzę ze współzawodnikami, gdy się da.
Pogoda jest idealna - niezbyt gorąco i właściwie bezwietrznie. Jedz mi się zaskakująco dobrze. Dopiero ostanie kilkanaście metrów poniosło mnie, co widać na zdjęciu poniżej:

Po chwili odsapnięcia, można strzelać pamiątkowe zdjęcie i zjazd. Zaskoczony pozytywnie jestem jaka kultura dwustronna (rowerzyści i piechurzy) panowała na trasie. Nie słyszałem żadnych negatywnych komentarzy, a wręcz doping całkiem często.
Pod Śnieżką mamy chwilę sjesty w oczekiwaniu na wspólny zjazd. Małe piwo, bufet, słońce - wypoczynek idealny.
Sam zjazd mocno kontrolowany. Po pierwsze jedziemy grupą, chwilami porwaną na mniejsze, ale trzeba mieć baczenie. Po drugie piesi, którzy kulturalnie trzymają się boków drogi, ale nigdy nie wiadomo ... A po trzecie, co jest wypadkową pierwszego i drugiego - hamulce się gotują i trzeba chłodzić wodą co kilka kilometrów. Za przezorność, która skłoniła mnie do wymiany klocków na metaliczne na dwa dni przez startem, powinienem sobie kupić coś fajnego w podzięce ... ;)
Słowem podsumowania - jak mi się uda to w przyszłym roku też spróbuję się zapisać ... :D

Lunch Activity

Niedziela, 18 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria rodzinnie
Dziś Wisła. Jedziemy wozem ze znajomymi do Góry Kalwarii. Stamtąd busem nad rzekę na wysokości Brzumina.
Wisła zawrze robiła na mnie wrażenie potęgi, a po uwagach organizatora co do zachowania bezpieczeństwa, rezerwa urosła do poziomu niepokojącego ;)
Poziom wody się podniósł o 40 cm, ale i tak dwa razy odpychane było, gdy trafiliśmy a płycizny na środku rzeki.

Generalnie spływ przyjemny. Rzeka niesie, a chwilami wiatr w plecy napędza dodatkowo. Na wodzie ruch mały, kajaków oprócz naszej grupy zero. Skutery omijały nas z daleka. Popas na przybrzeżnej łasze piachu mogły by trwać do wieczora ;)
Czy polecam? Nie wiem. Ja się będę jednak opierał przed ewentualną powtórką ... Respekt nie do końca pozwala mi na pełen relax ;)
Zdecydowanie wolę mniejsze rzeki, rzeczki wręcz :)

Lunch Ride

Sobota, 17 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria gravel, rodzinnie
Wszystkie dzieci na wakacjach, więc idziemy z Żoną na rowery. Ruszamy na pętle przez mosty.
Tempo raczej spacerowe. Zaliczamy całą szutrową ścieżkę przy Wiśle. Trwa długi weekend, więc ludzi z Warszawy wymiotło w Polskę - miło :)

W Parku na Moczydle robimy popas w Macu - frytki i lody i shake truskawkowy (bez słomki) ;)
W domu okazuje się że tą jazdą przebiłem licznik roczny na 6000 km. Plan obowiązujący natenczas, to 10 tys. do końca roku. Czy to się uda? ... Cały czas mam nadzieję ;)

Lunch Activity

Czwartek, 15 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria rodzinnie
Kolejne kajakowanie. Czyli nowy konik mojej Małżonki. Tym razem Świder. Plan napięty jak guma w majtkach. Musimy dotrzeć na konkretną godzinę na miejsce zbiórki do miejscowości Radiówek, która leży w strefie budowy drogi do Lublina.
Cudownie udaje się dobrzeć, jakieś 5 minut przed czasem. 
Jedziemy busem do Woli Karczewskiej. Tam ładujemy się do kajaków i płyniemy.

Podobno po ostatnich deszczach, poziom odrobinę się podniósł, ale i tak często osiadam na dni. Do tego powalone drzewa i wystające kamienie. Nie ma nudy, ciągle trzeba coś robić. Fajnie.
Smutne jest tylko świadectwo humanoidów - zebraliśmy całą torbę śmieci, a spokojnie mogli byśmy zapakować cały kajak.
Generalnie polecamy :)

Evening Ride

Niedziela, 11 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria treningowo
Zdjęć brak, gdyż telefon robić ich nie chciał. Początek na Rosy miałem szybki, bo złapałem koło jakiegoś mocnego Gościa. Lot był tak szybki, że na skrzyżowaniu ledwie wykrzyczałem : "Dzięki!" ;)  Dalej już samemu i utrzymanie średniej w okolicach 30 km/h na kolejnych lapach, było trudne. Mam nadzieję że to pourlopowy syndrom.
Wahoo na strvie napisał na pocieszenie: "This was harder than your usual effort". Choć tyle. 
PS. W poniedziałek rano czułem tę jazdę w nogach.

Pożegnalna jazda urlopowa

Piątek, 9 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Po porannych kajakach, trochę trudno się było zebrać. Ale "przymuszeni" przez spiritus movens w osobie Zony i Matki, ruszamy pobłąkać się po okolicy.
Trafiamy na jeziorko Ciche, które jak głosi tablica jest polodowcowe i kwaśne. Mało w nim życia i toń czarna ... ;)
Na koniec, przypadkiem, trafiamy nad jezioro Zyzdrój, które rano przemierzaliśmy kajakami.
I znów piękne światło zachodzącego słońca.

Spływ Krutynią dzień 3

Piątek, 9 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria rodzinnie
Dzień trzeci kajakowania. Początek rzeką na której dwa razy płoszyliśmy czaplę.

Potem długie jeziora Zyzdrój. Następnie przenioska przez śluzę i rzeką, tym razem bardzo mocno porośnięta na brzegach i na dnie.

Na jeziorze Spychowo pomimo ostrzeżenia wpadamy na mieliznę z mułu. Uwalniamy się łączoną techniką zagarniania muły w tył oraz szarpania posuwistego wprzód. Za mostem znany już z dnia pierwszego kawałek Krutyni do mostu w Koczku gdzie mamy metę. Po drodze wyłowiliśmy butelkę pet, szklaną po piwie, puszkę i 3 folie. Bogato, we wrażeniach również :)

Szlak Ostatniego Niedźwiedzia

Czwartek, 8 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Tym razem się udało przejechać całość. Początek już bez błądzenia.

Uwielbiam to popołudniowe światło ...
Po przecięciu drogi krajowej, szlak rowerowy trafia do Rezerwatu Pupy, przez który prowadzi ścieżka edukacyjna. Rowerowo miejscami ciężko przejezdna, ale warta zobaczenia.
Jeden z wiekowych dębów w Rezerwacie Pupy

Tablice opisujące to co ukazuje przyroda niezwykle pomocne. Niestety komary żrą, więc zbyt długo nie da się w niektórych miejscach stać. 
Modelowe Mazurskie Sosny, wysokie i proste jak strzała ...

Na ścieżce edukacyjnej jest kilka kładek. Śliskie deski, są zabezpieczone siatką. Na jednej jej nie było i Najmłodszy się ześlizgnął w krzaki ... 
Końcówka z zachodzącym słońcu
Generalnie, bardzo polecam ten szlak. Ścieżka edukacyjna w Rezerwacie Pupy jest świetna i rewelacyjnie pozwala się wczuć w las. 

Spływ Krutynią dzień 2

Środa, 7 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria rodzinnie
Jedziemy autem do miejscowości/wsi Krytyń. Pierwsze odcinek do Rosochy, Krutynia płynie zalesionymi terenami. Sporo ludzi, ale podobno apogeum do weekend.
Przenioska przy młynie.
Przemysł turystyczno-kajakowy wykreował zawód wózkarza przenioskowego. Usługa kosztuje 5 zł (za kanue 10 zł). Populacja usługodawców wygląda jakby środki wydawali na bieżąco na paliwo nisko procentowe ...
Potem więcej odcinków przez pola. W Ukcie mieliśmy kończyć, ale podejmujemy mężne wyzwanie żeby płynąć do Nowego Mostu. Za dopłatą oczywiście.
Ostatni odcinek też głównie przez pola. Ponieważ musimy dotrzeć przed 18, kończy się relaksacyjny spływ z nurtem.
O dziwo na metę wpadamy dużo przed czasem. Powrót kajako-busem bardzo sprawny. Całość - generalnie i serdecznie polecamy :)

Szlak Ostatniego Niedźwiedzia a właściwie jego pół

Wtorek, 6 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Po obiedzie postanowiliśmy objechać Szlak Ostatniego Niedźwiedzia.
Oczywiście początek to błądzenie, gdyż oznakowanie takie nieoczywiste się okazało. Na szczęście udało się nań wrócić dzięki Ride with GPS, która na mapie OSM Cycle ma go zaznaczony.
Znowu jedziemy drogami leśnymi. Jest kawałek szerokiej równej szutrówki.
STOP Paparazzi ... ;)
Dźwięki, które początkowo braliśmy za odgłosy z budowy torowiska, w rzeczywistości okazały się zbliżającą burzą ...

Burzą, która niestety nie przeszła bokiem ... ;)
Ale zbytnio nas nie zmoczyła, bo trafiliśmy na wiatę na parkingu przy drodze. Ponieważ zrobiło się późno i mokro, postanawiamy skrócić wycieczkę i wrócić asfaltem.
Generalnie piękna trasa. Jest kilka niedużych podjazdów i zjazdów. Las piękny. Wrócimy na poprawkę ...