Ponieważ nie było czasu żeby załatać Dętkę w Pompinie kolejny dzień na śniegu Specajnera. Do roboty i z powrotem ścieżką przy torach. Powrót dość nocną porą ale bajeczny. Raz że po imprezie a dwa że po świeżym śniegu. Właściwie nie musiałem włączać Cateye-Elki bo widno i wszystko widać. Foto ukazuje ścieżkę przy torach w scenerii zimowej, mimo kalendarzowej jesieni:
Krótka jazda - przygodowa ;) Musiałem wyskoczyć do Aibika po prze-serwisowaną Rebę a że od rana coraz to bielej i bielej to zaliczyłem pierwszą jazdę po śniegu nowego sezonu. W Airbiku na KEN'ie pustki - zero klienta można by było długo popasać ale kryzys finansowy i pora obiadu nakazywały pośpiech. W związku z tym ruszyłem nazad i po minięciu ronda zawróciłem "z buta" gdyż na przedzie kapeć ... Serwis w sklepie okupowali filmowcy więc się rozdziałem, kupiłem dętkę i nową oponę przy tzw. okazji (bo Gronostaj już się na śnieg nie nadaje), pożyczyłem narzędzia i sprawnie dokonałem zmiany. Potem jeszcze raza wracałem bo zapomniałem zabrać Gronostaja i dziurawej dętki - Na KEN'nie drogowcy fajny patent na usuwanie śniegu wymyślili - układali nowy asfalt :D
w tle chciałem ująć Kopę Cwyla w zasadzie gotową na sezon saneczkowy :)
A myślałem że wpisów po śniegu już w tym roku nie będzie :/ Z rana słoneczko, sucho i mimo -6 na termometrze - ciepło. Na mostu zbudowanym w czynie społecznym, na szronie zaliczyłem pierwszą tej zimy zrzutkę. Na szczęście wylądowałem na brzegu a w wodzie ;) A w ciągu dnia lipa. Kolega Rafał który po czasie niejeżdżenia dotarł rano na kolarce uśmiechnięty i zadowolony - po południu patrzył za okno i bezgłośnie (z czasem dźwięcznie ;) mełł kalumnie ;) Ja natomiast w drodze powrotnej zaliczyłem zrzutkę na ślizgim i mokrym zakręcie - drugą tej zimy i tegoż dnia :D W Airbiku jest fajna przecena na szosę - 29%
Zasadniczo od dość dawna już nie przekreślam żadnego dnia, w kontekście pogody, jako nienadającego się do jazdy na rowerze. Ale dzisiejszy poranek był zdecydowanie jednym z najmniej przyjemnych ;) Wyjeżdżałem z Ursynowa przez nowy mostek a potem świeżą jeszcze ścieżką do Rolnej. Na podjeździe pofałdowany lód. Koło tylne ślizgało się bez oporu ;) A jak stanąłem to rower kompletnie nie chciał się wywiązać z roli dodatkowego puntu podporu. Że się nie rozjechałem jak żaba to cud mniemany :D Powrót zdecydowanie fajniejszy. Widno i bez deszczu. Przejeżdżając przez Pola Mokotowskie przypomniałem sobie szczęśliwe dzieciństwo, kiedy jedną z fajniejszych zabaw było łażenie lub jeżdżenie na Reksiu po ogromnych kałużach ...
Od rana po wodzie albo po wodzie na lodzie. Tylne koło nosiło na boki tak że bałem się że - kurde, flak. Ale szczęśliwie - nie ;) Powrót szarówką - że tak staropolską wschodnią zarzucę. Jak nie dopada to już chyba ostanie wpisy "po śniegu" będą ... Fajny film na fejsie mi się ukazał :
Rano termometr wykazywał mróz. Natomiast Specjałówka wykazała focha w postaci flaka na przedzie. Podejrzewałem wszystko co najgorsze ale z opony wyjąłem zupełnie organiczny kolec jakiegoś wrogo nastawionego do cyklistów - krzewu. Zmiana w zaciszu własnej piwnicy przeszła szybko i bezboleśnie, więc spiesznie ruszyłem na lód. Lodem, to już niespiesznie, więc uniknąłem zrzutki czy nawet nerwowego uślizgu. Powrót w świetle dnia, szybki. Wiatr pod wieżą duł, ale w kierunku nie wbrew a nawet spolegliwym. Na końcowym kawałku w Dolince minąłem się z policją patrolującą w T4 teren. Szczęśliwie udało mi się wskoczyć na ich szeroki ślad w śniegu i sprawnie mogłem ominąć lodowe pola ;)
I wygląda że wszystko spłynie - rano po wodzie i lodzie ;) Ostrożniutko i powoli dojechałem bez strat. Powrót w świetle dnia lekko pod wiatr. Miejscami nawierzchnie fajnie obeschły w ciągu dnia. Patrzę na tendencję pogodową i wygląda że tak będzie przez najbliższe kilka dni - czyżby po zimie ??
Rano znowu w goglach. Sypał lekki śnieg ale myślę że w okularach było by gorzej. Większość trasy po odgarniętych ścieżkach i chodzikach - fajnie. Na ulicach raczej sucho. Powrót gorszy bo na mokro. Bez grama błotnika poczułem zimne liźnięcie do tyłku ;) Marznąca mżawka była bliska pokonania gogli. Nie zaparowały tylko lód osiadał na szybce zewnętrznej. Ale mogłem wytrzeć i ciąć dalej - fajnie ;)
No dziś to się z rana ujechałem. Wyjazd z Ursynowa w zimie to porażka. DDR zawalony śniegiem. Na wale nad smródką nie do końca udeptane więc rowerem wozi jak judaistę po pustym sklepie. Najfajniejsze odcinki to te gdzie można było po świeżym śniegu ciąć. Ciężko ale równo. Z to powrót fajny. Większa część chodników i ścieżek odgarnięta. Najfajniej jak nie do gołego asfaltu czy bruku, bo wtedy Kendy agresywnie trzymają i można pruć ;) PS. Dziś odebrałem z Merlina książkę - "Biblia Treningu Kolarza Górskiego" Joe Friel'a - pierwsze kartkowania smutno mnie nastroiły. Spać o 21 - bez grama alkoholu - no nie wiem :(
Śnieg zgodnie z zapowiedziami walił od rana i o 9 było już go sporo. Wychodząc w pośpiechu zapomniałem nałożyć jeszcze jedną warstwę - ale było mi ciepło ;) Po świeżym śniegu jazda jak zwykle fajna ale po udeptanym rzucało ... Na ulicach porobiły się już wały między pasami więc jazda w korku między samochodami odpada ... Powrót po ciemku, padać przestało i na ulicach przetarte. Ale chodniki kiepsko. DDR standardowo nawet nie ruszone ... Jeszcze raz gogle się sprawiły. Rano w śnieżycy zapewniały kapitalny komfort - czad ;)
Od kilkunastu już lat jestem poważnie zainfekowany ostrą cyklozą. Jeżdżę codziennie do roboty, okazjonalnie w weekendy. Mam epizody maratońskie (Mazovia MTB, Bikemaraton) i kilka rowerów. Udzielam się na stronach: www.team29er.pl i www.fatbike.com.pl.
Na bieżąco moje aktywności widać tu: https://www.strava.com/athletes/5079042